autor: MAYA SINGER Vogue.com
Oto rzecz o Jeremy Scott. Możesz spojrzeć na jego kolekcje i pomyśleć: Co to za bzdura? Możesz być absolutnie pewien, że nigdy nie nosisz jego ubrań. Jego dziwaczna, czasami perwersyjna, ale ostatecznie słodka, usiana brokatem wrażliwość może być dla ciebie całkowicie stracona.
Ale po 20 latach nawet najbardziej zagorzali wątpiący Scott muszą – muszą – oddać projektantowi to, co mu się należy. Nie chodzi tylko o to, że Scottowi udało się zbudować dobrze prosperujący biznes w branży, która jest trudna nawet dla tych, którzy nie rozpoczynali swojej kariery jako wyrzutek mody, organizujący własne, pozaplanowe pokazy w Paryżu.
Scott zasługuje na uznanie za to, ale przede wszystkim za pionierstwo, dawno temu, modę, na którą inne marki dopiero teraz wskoczyły: prowadził zarówno w różnorodnych castingach, jak i wśród celebrytów, wyprzedzał w athleisure, wyprzedzał w traktowaniu mody, a nie jako ekskluzywny rezerwat dla bogatych, szczupłych i wyniosłych, ale jako klub, do którego każdy był mile widziany.
Zasłużył więc na owację na stojąco, która go powitała dzisiejszego wieczoru, gdy kłaniał się po swoim 20-leciu koncertu. Scott zdobył swoje miejsce wśród luminarzy mody.
Tylko kilka męskich modeli szło po Jeremy'ego Scotta, projektanta ludu, który triumfował ze swoją kolekcją Read-To-Wear na wiosnę/lato 2018 podczas tygodnia mody w Nowym Jorku: pomarańczowe i zielone odcienie uzupełniały propozycję, w której nie mogło zabraknąć ironicznych popowych nadruków, dodanie detali, takich jak naszywki do spodni, które dynamizują kolekcję.
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
40.712784-74.005941