PARYŻ, 20 STYCZNIA 2016
autor: AMY VERNER
Kiedy odniósł ten punkt widzenia do kolekcji, wymieniając wszystkie różne odniesienia – od średniowiecznych po stroje uliczne – brzmiało to bardziej tak, jakby odnosił się do dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości; ale jego uwaga o „wolności robienia wszystkiego, co chcemy” wydawała się całkiem słuszna. To z pewnością wyjaśniało dżinsowe czapsy w połączeniu z golfem w kolorze skóry i skórzaną kurtką przytrzymywaną przez szelki. Nawet usunięta z podziemnej sali koncertowej kolekcja emanowała podziemną dziwnością, uwodząc w niektórych momentach (stosunkowo konserwatywny sweter w tunice i spodnie khaki), a w innych odpychając (dżinsy z wysokim stanem będą ciężką sprzedażą). Bardzo długie spodnie, które zapadły się w kostkach i surrealistycznie niedopasowane garnitury, wydawały się wciągnięte w podróż na Trainspotting – albo po prostu nazwijmy je absurdem. Jednak niezrównoważony nie musi oznaczać, że nie nadaje się do noszenia: T-shirty, choć w dużej mierze ukryte, zawierały genialnie zniszczone XV-wieczne flamandzkie portrety z uderzającymi motywami tatuażu. Powinny być sprzedawane w muzealnych sklepach z pamiątkami.
Głównym problemem związanym z „schizofreniczną” kolekcją jest to, że usprawiedliwia ona Martensy uzgadniania różnych części, tak że szeroka odzież wierzchnia – czy to tweedowa Harris, czy też składająca się z pasków z owczej skóry, z odsłoniętymi krawędziami – nigdy nie była całkowicie wyrównana z haftowaną różą siatką koszule lub fałszywe spodnie z wężowej skóry. Mimo to warto zauważyć, że Y/Project był wczesnym orędownikiem niejednoznaczności płci i być może właśnie do tego należą odważniejsze elementy. Po zapytaniu kolegi redaktora, czy wierzy, że faceci będą nosić chłopaków, odpowiedziała: „Nie, ale dziewczyny mogą”.